Byliśmy w sobotę na weselu. Moja najmłodsza pociecha Wiktorek zaczął dzień od pytania czy mam dla niego marynarkę bo mu ciocia powiedziała, ze na wesele to w marynarce i w krawacie. Zadowolił się jednak krawacikiem.
Największe moje zaskoczenie nastąpiło w momencie kiedy orkiestra zagrała - ponieważ Wiktorek złapał Julkę (chrześnica moja) za rączki i tak zaczął z nią tańczyć , że Julka przestraszona uciekła z płaczem.
Wiktor jednak nie zrażony poszukał sobie innej dziewczynki i z nią zaczął tańczyć, co jednak wzbudziło zazdrość u Julki. Przydreptała zaraz do nich odepchnęła tamta dziewczynkę (w różowym ubranku) i zabrała Wiktorka do mamy, bo przecież z innymi to on tańczyć nie możne. UBAW BYŁ PO PACHY. Pozwoliła jednak żeby zatańczył z tatusiem i z mamusia.
Julka zaczęła wchodzić pod stół państwa młodych i twierdziła ze to namiot i tak właśnie Wiktorek jej szukał...